-„Czy może Pani zagwarantować, że zawrzemy ugodę?”
-”Czy wynagrodzenie mediatora można uzależnić od wyniku mediacji?”
Na oba pytania zdecydowanie odpowiadam NIE. W procesie mediacji nie dążymy za wszelką cenę do zawarcia ugody. Czasami już sama rozmowa pomiędzy stronami jest sukcesem. Jeżeli strony zaczynają ze sobą rozmawiać, wzrasta prawdopodobieństwo powstania płaszczyzny porozumienia.
W rozmowach wstępnych, potem w rozmowach na osobności pytam każdą ze stron, jakie jest najlepsze możliwe rozwiązanie oraz jakie jest najgorsze rozwiązanie, ale akceptowalne przez stronę.
Jeżeli po odbyciu tych rozmów widzę , że istnieje płaszczyzna do porozumienia, to super. Działamy dalej i prawdopodobieństwa zawarcia ugody jest większe.
Jeżeli jednak każda ze stron „okopuje się” na swoim stanowisku, nie jest w stanie wykonać choćby najmniejszego ustępstwa, prawdopodobieństwo ugody jest mniejsze.
Ale- jak podkreśliłam wcześniej- czasem sukcesem jest sama rozmowa i „przełamanie lodów”. Znam przypadki, kiedy to do podpisania ugody nie doszło, ale strony ostatecznie porozumiały się.
Kończąc mediację spisałam stronom do przemyślenia wszystkie punkty sporne oraz proponowane przez klientów rozwiązania. Pomimo, iż nie spisaliśmy ugody, po czasie dowiedziałam się, że strony osiągnęły porozumienie.
Oczywiście nie zawsze tak jest. Bywa, że sąd kieruje sprawę do mediacji , a stronom „nie wypada odmówić”. Zarówno podczas spotkania wstępnego , jak i spotkania wspólnego można wywnioskować, że strona lub strony nie są zainteresowane mediacją. Najczęściej bywa tak, gdy strona jest przekonana o słuszności swojego stanowiska i w postępowaniu sądowym chce osiągnąć 100% swoich roszczeń lub też żąda oddalenia 100% roszczeń strony przeciwnej. W takich sprawach jedynie sąd może orzec
Ale nawet w takich sprawach jest miejsce dla mediacji. Tylko nie na początku procesu.
